12 marca 2012

Dziś trudny dzień!

Uff! Jakoś przeżyliśmy! O 13.15 wizyta u kardiologa, a o 14.30 u lekarza rehabilitacji. Odpadły ćwiczenia w wodzie o 14.00 , bo Mati jest przeziębiony i w tym tygodniu musieliśmy zrezygnować. Ale dzięki temu udało się spokojnie te wizyty pogodzić. U kardiologa bardzo dobrze, otwór owalny, który miał drożny chyba mu zarósł, a na pewno się zmniejszył. Jeszcze tylko jedno echo serca w lipcu i może nie będziemy musieli z Matim pani kardiolog więcej odwiedzać, czego sobie życzymy. Choć pani doktor bardzo miła, to jednak jedna poradnia mniej!
U lekarza rehabilitacji dużo gorzej.Konieczna operacja - to już wiemy, ale taka opinia pani doktor, że czekanie do sierpnia w jego przypadku to długo...Przybiła mnie ta informacja. Martwię się o Mateuszka. Mam nadzieję, że konsultacja w Krakowie trochę mnie uspokoi.
Czuję , że zmarnowałam 8 msc na czekanie. Gdyby doktor, u którego byłam w lipcu zeszłego roku ( też w Krakowie) nie wprowadził mnie w błędne przeświadczenie, że po laparoskopowym wydłużaniu ścięgien Mati będzie dochodził do siebie 3 tygodnie podczas rehabilitacji w Krakowskim szpitalu, a nie -jak się w marcu tego roku okazało - 6 tygodni gipsy na nogi i dopiero 3 tyg rehabilitacji w szpitalu, to bylibyśmy albo po fibrotomii, albo miałby ją za tydzień! Jeszcze rozmowa z mamą dziewczynki w poczekalni(podczas marcowej wizyty u doktora w Krakowie), która miała zabieg laparoskopii w październiku 2011r o bolesności, długim dochodzeniu do siebie po zabiegu itp. zniechęcające informacje. W lipcu 2011r Mateuszek był w zupełnie innym stanie niż dziś, oczywiście lepszym!
I jeszcze zawaliłam ze starszym synkiem, który chodzi do szkoły muzycznej ważne  konsultacje z rytmiki , już zresztą raz przekładane. Przykro mi...
Jest mi dziś w ogóle trudno...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz